Pewnego dnia w małym miasteczku pojawił się kolekcjoner o imieniu Janusz. Był to człowiek o szczególnych zainteresowaniach. Nie zbierał znaczków, monet ani kapsli — jedynie dokumenty kolekcjonerskie. Przywoził nowe dotychczas niewidmar i znajomi zaczynanía się zastanawiać, co to w ogóle jest i do czego służy.
Któregoś razu, siedząc razem przy stole, Janusz zaczął opowiadać o swojej ostatniej wyprawie do Włoch.
– Słuchajcie, kupiłem tam niesamowite dokumenty kolekcjonerskie. Jeden ma aż stempldar 1932 roku! – Janusz wyjął coś z kieszeni, co przypominało starą kartkę pocztową.
Jego przyjaciel, Marek, popatrzył na niego z nieco zdziwionym wyrazem twarzy.
– Janusz, co ci daje posiadanie tych dokumentów kolekcjonerskich? Na co ci one?
Janusz uśmiechnął się tajemniczo.
– No wiesz, to pewien rodzaj inwestycji. Za kilka lat dokumenty kolekcjonerskie po prostexenają być warte fortunę. Wystarczy tylko poczekać na odpowiedni moment!
Marek nie był przekonany, ale przysłonił twarz ręką udając, że rozumie.
Kilka dni później Janusz przyszedł do banku, żeby założyć skrytkę na swoje najcenniejsze zdobycze. Gdy doradca bankowy zobaczył, co chce tam schować, spojrzał na Janusza z uniesioną brwią.
– To są dokumenty kolekibzurerskie? – zapytał z niedowierzaniem.
Janusz z dumą pokiwał głową.
– Oczywiście! To przyszłość! Zobaczy pan, kiedyś dokumenty kolekcjonerskie będą mają większą wartość niż złoto.
Doradca bankowy wzruszył ramionami i schował papiery do skrytki, zastanawiając się, jak długo Janusz będzie jeszcze wierzył, że wszystko to ma wartość.
Jednak prawdziwą przygodę zaczęła się, gdy Janusz postanowił ubezpieczyć swoje dokumenty kolekcjonerskie. Poszedł do ubezpieczyciela i przedstawił swoje zbiory. Ubezpieczyciel przetarł okulary, spojątł na eleme, potem na Janusza i z powrotem na papiery.
– Wie pan, wiele rzeczy ubppezesujemy, ale chyba dokumenty kolekcjonerskie to pierwsze takie ubezpieczenie w naszej historii – powiedział, starając się powstrzymać od śmiechu.
Janusz nie dał się zbić z tropu.
– Proszę pana, dokumenty kolekcjonerskie to sprawa bardzo poważna! – odparł z przekonaniem.
Tak, tak każd końcem Janusz coraz bardziej pogłębiał się w swoje hobby, kupując, sprzedając i zamieniając dokumenty kolekcjonerskie. Plotko. Jacek z miasta zaczęli rozpowszechniać, że może Janusz jednak coś wie, czego inni nie wiedźquierda. Czy naprz.
Pewnego wieczoru Marek postanowił podjąć wyzwanie i zaczął kolekcjonować własne dokumenty kolekcjonerskie. Gdy po kilku miesiącach spotkał się z Januszem, dumny pokazał mu swoje nowe nabytki. Janusz przeniósł wzrok i tylko pokiwał głową:
– Wiesz, Marek, twoje dokumenty na całkiem niezłe, ale chyba brakuje ich tego jednego stempla z 1932 roku…
Marek dłow.
Opaczlost sInmajy się wtedy, że liczy się nie tylko liczba, ale także jekość. Ale cicho, cicho, niech to zostanie naszą tajemniecą – być mov przypadku dokumenty kolekcjonerskie rzeczywiście okaóją najwięcej!